Logo

Logo

niedziela, 12 kwietnia 2015

Vincent...

Witajcie ! 

Jak weekend Wam mija, kochani? My staramy się korzystać maksymalnie (niczym Maks maksymalista) z pięknej pogody, jaka nas obdarzyła zarówno ciepłymi promieniami słońca, jak i orzeźwiającymi podmuchami wiatru. Zatem spacerki, zabawy w piaskownicy i na placu zabaw nie są nam obce... ;) 

Moi kochani, ostatnio jeden autor zaprosił mnie do zapoznania z  jego twórczością. Taaak, serio, serio... oprócz pisania również czytam, choć wiem, że niezmiernie rzadko chwalę się przed Wami swoimi podbojami literackimi. Ależ... kim bym była bez książki? 

Mniejsza o to. Kwestię być albo nie być rozstrzygnę sama ze sobą w zaciszu mojego domowego ogródka. Ewentualnie kąta pokoju ;) 

Ten post dedykuję Vincentowi. Vincentowi profesjonaliście, który bynajmniej nie jest wspomnianym wcześniej przeze mnie twórcą, a z samym tekstem ma wspólnego tyle co model z obrazem. Wbrew wszelakim pozorom więc bardzo wiele... Cóż, w każdym razie osobiście Vincenta poznałam całkowitym przypadkiem, chcą przynajmniej "liznąć" troszku twórczości zaproponowanej. Z braku większej ilości czasu na wstęp wybrałam pozornie krótki tekst - Vincenta Profesjonalistę* właśnie.

Nie jest to mój ulubieniec, choć samego głównego bohatera opowiadania bardzo lubię, podziwiam i szanuję. Podziwiam zwłaszcza jego dorobek pozostawiony przodkom i całej współczesnej cywilizacji. Nie, nie zdradzę, kim dokładnie jest bohater - sami sobie poczytajcie ;) 


Całkiem prawdopodobne, że po przeczytaniu Wasza odczucia będą inne od moich. Dla mnie tekst był prosty i przyjemnie się go czytało, choć brakowało mi pewnych kwestii. Dzięki Bogu, zabrakło również powtórzeń, które ostatnio dość często rzucają mi się w oczy. O dziwo i chyba przede wszystkim zgrozo, także w pozycjach wydanych przez szanowane wydawnictwa. Choć tu czasem jestem skłonna tłumaczyć to sobie błędną interpretacją i przełożeniem z języka ojczystego autora na nasz. Ale wracając do tematu... Sam pomysł niczego sobie, aczkolwiek wykonanie na myśl przywodzi bardziej swoistego rodzaju notkę historyczną życiorysu tytułowego Vincenta. 

Gdybym miała ocenić w skali 1 do 5, w moim osądzie opowiadanie zyskało by uczciwą trójeczkę. Arcydziełem nie jest i nie skoczyłabym z mostu pod pociąg by ocalić ostatni egzemplarz, ale jednocześnie zasługuje na uwagę ze względu na pomysł i słownictwo. Być może moja nota byłaby wyższa za zakończenie, gdyby nie wrażenie, iż całe opowiadanie jest opisem realnych zdarzeń sprzed lat... 

Oczywiście w miarę możliwości - zarówno tych czasowych - będę czytać kolejne, drogi Romualdzie :) W każdym razie dziękuję serdecznie za wskazanie utworów :) 

Kochani, miłej niedzieli Wam życzę. 
Spędźcie ją tak, jak uważacie najlepiej... łącząc swe zajęcie z wypoczynkiem :) 

1 komentarz:

  1. Witaj Alexia. Mówią że lepiej późno niż wcale a ja licząc na to, że tak jest naprawdę ośmielam się, zawracać Ci głowę. Zupełnym przypadkiem trafiłem na Twój tekst dotyczący mojego Vincenta. Powiem szczerze, to co napisałaś sprawiło mi niezłą frajdę, z wyjątkiem może tej trójeczki, no ale zbyt wiele przecież, wymagać niemożna.
    Co do Vincenta. W założeniu miała być to pewnego rodzaju groteska. Przecież mój van Gogh jest negatywem wielkiego malarza. Miało być zabawnie, wyszło całkiem inaczej. Tak to czasem bywa.
    Spodobał Ci się mój Vincent (w sposób co prawda umiarkowany, ale zawsze) chciałbym zatem zachęcić Cię do lektury innych moich utworów. Ograniczę się tutaj do tych które lubię najbardziej, lub też uważam za najciekawsze. Jeśli lubisz krótkie formy, to polecałbym kocią serię a więc Maćka, Lizawiettę i Kleopatrę. Obok nich wyróżniają się chyba Jeden dzień z życia bezrobotnego, Szczęście, Konik polny czy Zdarzenie. Z utworów średniej długości najbardziej lubię mojego Pfeilla. Tu źródłem inspiracji był film Kurosawy Sny. Podobnie jak i on, treść utworu oparłem na swoich własnych snach.
    Jeśli chodzi o powieści, to obie napisane przeze mnie lubię jednakowo z lekkim jednak wskazaniem na Świętą górę.
    Zostały jeszcze trzy traktaty filozoficzna : Etyka, Animalizm i Sens bytu, z tego wszystkiego co napisałem chyba najważniejsze. Tak przynajmniej sądzę, nie będę ich jednak tutaj opisywał, zbyt wiele miejsca musiało by to zająć. Gdyby jednak wzbudziły one Twoje zainteresowanie, czy choćby tylko chęć polemiki, to chętnie służę.

    Z poważaniem Romuald Mioduszewski.
    Łączę pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń