Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy to aby na pewno normalne, tak mocno związać się z tworem własnej wyobraźni. I to nie jednym, kochani.
Jak zapewne wiecie (z poprzedniego postu), wróciłam do pisania. Wiem, pomysłów miałam i nadal mam bardzo dużo, jednak za cel główny postawiłam sobie dokończyć wpierw sagę Eserbert. Powiem wiecej, gdy tylko nadarza się okazja, siadam przy komputerze, po czym dokładam starań, aby sklecić kolejne zdania powieści. W dodatku z sensem do pozostałej części. Pisząc, zauważyłam, że coraz bardziej zbliżam się do własnych postaci, ich problemów, rozterek, zachowań... Czasem mam nawet wrażenie, że to żywe osoby, które czują i myślą jak my, a dopiero potem rozmyślam, jakie słowa przypisać im w dialogu ;)
Faktycznie, nie za wszystkimi swoimi tworami przepadam. Są tacy bohaterowie, którzy sprawiają dla mnie wrażenie wręcz nieosiągalnych. Pocieszam się tylko myślą, że tak jak w życiu realnym nie wszystkich lubimy, tak samo wygląda to w wykreowanym świecie. Jedni sympatię budzą od razu, inni nie, a znajdą się też tacy, co dopiero po czasie rozbudzą w człowieku pozytywne emocje.
Zastanawia mnie tylko, która z postaci jest najbliższa Wam.
Z kim być może utożsamiacie się w pewien sposób?
Być może takich bohaterów jest więcej i ciężko wybrać tego jedynego...
Ale mimo wszystko proszę Was, żebyście podzielili się ze mną swoją opinią :)
Faktycznie, nie za wszystkimi swoimi tworami przepadam. Są tacy bohaterowie, którzy sprawiają dla mnie wrażenie wręcz nieosiągalnych. Pocieszam się tylko myślą, że tak jak w życiu realnym nie wszystkich lubimy, tak samo wygląda to w wykreowanym świecie. Jedni sympatię budzą od razu, inni nie, a znajdą się też tacy, co dopiero po czasie rozbudzą w człowieku pozytywne emocje.
Zastanawia mnie tylko, która z postaci jest najbliższa Wam.
Z kim być może utożsamiacie się w pewien sposób?
Być może takich bohaterów jest więcej i ciężko wybrać tego jedynego...
Ale mimo wszystko proszę Was, żebyście podzielili się ze mną swoją opinią :)